Dlaczego właśnie tu?
Most samobójców
Tuż po godzinie 10 rano mniej więcej w połowie Golden Bridge Gate przechadzał się nerwowo młody człowiek w czarnym skórzanym ubraniu. Jego długie włosy rozwiewał silny wiatr. Z jednej strony przetaczał się obok niego tłum przemieszczających się między San Francisco a Marin County turystów, rowerzystów, dziesiątki samochodów, a z drugiej za barierką połyskiwały szaroniebieskie fale zatoki na końcu 68. metrowej otchłani, kusząc obietnicą ukojenia. Dalej na wprost miał wyspę Alcatraz, a po lewej Wyspę Anioła.
Table of Contents
W zwykle pochmurnym San Francisco świeci słońce, niebo ma kolor błękitu jak w każdym folderze turystycznym, a zatoka połyskuje odcieniami ciemnej zieleni. Malutki kuter podrzucany na dosyć sporych falach zostawia za sobą wstęgę spienionej wody wydobywającej się spod turbiny ryczącego silnika. Chcemy zobaczyć foki, delfiny, a może trafi się jakiś zbłąkany wieloryb? Kapitan siedzi w kabinie, ale jego pomocnik pilot gorączko uwija się między ławkami i przyrzeka niezwykłe atrakcje. Rejs ma trwać około dwóch godzin, a kilkanaście osób na pokładzie na pewno nie będzie się nudzić.
Wycieczka pod most
Po kilku minutach od momentu wyjścia z przystani Fisherman Wharf udało się nam “zaliczyć” foki. Wylegiwały się na końcu przystani. Chętnie pozowały do zdjęć, wesoło machając płetwami. Na tym atrakcje ze strony fauny na razie się skończyły, natomiast odsłoniły się bajkowe krajobrazy. Od czasu do czasu przepływały obok nas piękne jachty i majestatyczne jednostki pełnomorskie. Między nimi odważnie przemykali z szybkością odrzutowca windsurferzy. Takie obrazki satysfakcjonują wszystkich rasowych turystów.
Im bliżej Golden Gate Bridge, tym intensywniej moje myśli zaczynają błądzić wokół scen ze wstrząsającego filmu The Bridge (w Polsce wyświetlanym pt. Most samobójców). Przez ponad rok dokumentaliści filmowali non stop most, by utrwalić desperatów skaczących z mostu. Ponadgodzinny film pokazuje kolejne tragedie i stara się znaleźć odpowiedź na pytanie, co mogło doprowadzić ofiary do tak dramatycznej decyzji. Most z oddali wygląda jak miniaturka w sklepie z pamiątkami. Z minuty na minutę jednak potężnieje. Fale stają się coraz wyższe i od czasu do czasu słona woda spryskuje pokład.
Pod mostem swobodnie przepływają największe nawet statki transoceaniczne. Zatoka jest głęboka i nie ma problemu z dużym zanurzeniem. Wpłynęliśmy pod Golden Gate Bridge. Patrząc na znajdujące się wysoko w górze przęsło, poczułem dreszcze na myśl, że właśnie w tej chwili ktoś mógłby skoczyć z mostu!
The Bridge - zapis tragedii
Napięcie w filmie The Bridge budowane jest na surowej sekwencji zdarzeń według tego samego scenariusza: ktoś zatrzymuje się na moście, odczekuje chwilę, może coś rozpamiętuje, po czym wspina się na barierkę i rzuca w otchłań. Niektórzy wahają się do końca. Głowy wtulone w ramiona. Rozpacz na twarzy. Paru wykonuje znak krzyża. Ludzie starzy i nastolatki, przystojni i nadmiernie otyli, mężczyźni i kobiety. Są tacy, którzy niezdarnie i z trudem wspinają się na żelazną konstrukcję. Inni śmiało, można by rzec – bez namysłu, w ciągu kilku sekund dostają się za barierkę, a później jak zrzucony z okna bezwładny manekin, uderzają w taflę wodną. Cichy plusk… i postać znika pod wodą.
Golden Gate Bridge nazywany jest magnesem dla samobójców: tylko chiński Nanjing Yangtze River Bridge wyprzedza go w tej tragicznej statystyce. Ocaleni często mówią, że żałowali swojej decyzji, spadając z mostu. Ci dostali drugą szansę, ale niestety, 99 procent jej nie otrzymuje.
Wspomniany na początku człowiek z The Bridge w czarnej skórze odwraca się tyłem, wyraźnie unika spojrzenia w morską czeluść. Przechodzący obok ludzie zatrzymują się, ale nie reagują. Może myślą, że on tylko udaje, albo boją się wtrącać w nie swoje sprawy, a może są żądni spektaklu, chcą zobaczyć na żywo śmierć, w dodatku tak drastyczną. Desperat jeszcze raz odwraca się w kierunku drogi, z ukosa spogląda na tłum. Podciąga się i próbuje stanąć na barierce, traci równowagę, ale po chwili staje pewnie. Jeszcze moment i sztywno wychyla się do tyłu, po czym składa jak scyzoryk, a za nim ciągnie się wstęga długich czarnych włosów. Zostało mu siedem sekund życia, tyle trwa skok. Jeden zwrot i leci pionowo z głową do dołu, rozciąga ręce w bok, wygląda jak gawron. Obok przelatuje stado czarnych pelikanów… plusk, a po chwili rana wodna się zabliźnia i wszystko wygląda tak jak przed minutą, przed godziną, przed latami…
Cud technologi pierwszej połowy XX wieku
Most na początku został pomalowany na ruduzłoty kolor, stąd nazwa Golden Gate Bridge. Nie był to wybór, lecz konieczność, ponieważ wówczas farby stosowane do konserwacji dostępne były tylko w takim kolorze. Parę lat temu przed kolejnym malowaniem mostu zaproponowano zmianę koloru, jednak stanowczo sprzeciwili się temu mieszkańcy San Francisco ze względu na tradycję. Potężna konstrukcja Golden Bridge była cudem technologii inżynieryjnej w latach trzydziestych ubiegłego wieku.
Most zajmuje jednak szczególne miejsce w historii też z innego powodu. Otóż na nim częściej niż gdziekolwiek na świecie ludzie postanawiają odebrać sobie życie. Zaledwie jeden procent desperatów przeżywa upadek. Od momentu wybudowania w 1937 roku zarejestrowano na Golden Gate Bridge prawie 2100 samobójstw. Niektórzy twierdzą, że to liczba zaniżona.
Owe siedem sekund, ostatnie chwile życia samobójców, na pewno są niewyobrażalnie straszne. Ci, którzy przeżyli skok, twierdzą, że w tym czasie żałowali tego, co zrobili. Ludzie spadający z szybkością 120 kilometrów na godzinę nie toną; oni giną, uderzając w taflę wodną – to zderzenie jest zabójcze. Czasem wpadają głęboko do wody i tam czekają na nich pułapki w postaci elementów konstrukcyjnych mostu. Ich ciała nie wypływają na powierzchnię. Przepadają na zawsze, w drugim akcie tragedii bowiem są atakowane przez faunę morską, od rekinów do krabów włącznie.
Jak uratować samobójców?
Obecność straży przybrzeżnej na motorówce, wrzucone w fale race świetlne są sygnałem, że zdarzył się kolejny “przypadek”; co ma miejsce średnio raz na dwa tygodnie. My na szczęście przepływamy pod mostem spokojnie w obie strony.
Podejmowane są różne działania, by zapobiec samobójstwom. Zainstalowano na moście kamery i telefony alarmowe. Patrolują go pieszo, na rowerach i w samochodach psycholodzy i ludzie dobrej woli. Funkcjonariusze straży przybrzeżnej wypatrują potencjalnych samobójców. Nocą zabrania się wejścia na chodnik dla pieszych. Obliczono, że tylko w 2014 roku ocalono dzięki temu 118 desperatów. W 2008 roku radni Golden Gate District postanowili zabezpieczyć most dodatkową barierą ochronną. Zdając sobie sprawę, że nie będzie ona doskonała, liczyli jednak na to, że przyczyni się do obniżenia liczby samobójstw. Z realizacją projektu zwlekano ze względu na koszty, problemy architektoniczne i sprzeciw organizacji społecznych, które za wszelką cenę, nawet życia ludzkiego chciały utrzymać oryginalny wygląd mostu.
W 2014 roku wnuczek jednego z członków rady, która walczy o wzniesienie bariery ochronnej, popełnił samobójstwo. Być może w związku z tym przystąpiono wreszcie do jej budowy. Dotychczas zmieniono barierki i zainstalowano tylko metalową półkę pod niektórymi fragmentami mostu w celu wyłapywania przedmiotów upuszczanych lub zrzucanych przez ludzi.
Jednym z najtragiczniejszych przypadków było wydarzenie z 1945 roku, kiedy to ojciec pięcioletniej dziewczynki kazał jej skoczyć z barierki, po czym sam popełnił samobójstwo, na moście znaleziono krótki list: Ja i moja córka musieliśmy popełnić samobójstwo.
Liczba samobójstw w Stanach Zjednoczonych ciągle wzrasta. W ubiegłym roku było ich ponad 42 tysiące! Codziennie odbiera sobie życie około 117 osób, a dwudziestopięciokrotnie więcej próbuje to uczynić. Trzy razy częściej tego aktu desperacji dokonują mężczyźni niż kobiety. Około 50 procent wybiera śmierć z broni palnej. Golden Gate Bridge nazywany jest magnesem dla samobójców: tylko chiński Nanjing Yangtze River Bridge wyprzedza go w tej tragicznej statystyce. Ocaleni często mówią, że żałowali swojej decyzji, spadając z mostu. Ci dostali drugą szansę, ale niestety, 99 procent jej nie otrzymuje.
Z pewną ulgą wracałem rozpędzonym kutrem do portu w San Francisco. Ten most zawsze będę kojarzył z tymi, którzy tu odebrali sobie życie, i z tymi, którzy to zrobią w najbliższych tygodniach czy latach. Tragiczna perspektywa; bezsilność i smutek.