William Randolph Hearst i jego świat marzeń
Zaczarowane wzgórze
W 1947 roku William Randolph Hearst musiał opuścić swój zamek z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Posiadłość budowana od 1919 roku nadal była nieukończona. Główny budynek miał 165 pokoi, dziesiątki tarasów, baseny itd. Otaczało go 123 tys. akrów ogrodów. Zamek, będący oszałamiającą wizytówką niezrównanej kolekcji dzieł sztuki i antyków Hearsta. To ekspozycja wielowiekowych rzeźb, obrazów, gobelinów, a nawet starożytnego rzymskiego sarkofagu datowanego na około 320 rok naszej ery!
Table of Contents
William Randolph Hearst zapisał się w historii jako twórca nowych mediów oraz właściciel bajecznej fortuny, która do dziś znajduje się w obiegu finansowym i jest osnuta legendą. Mówi się teraz o nim niechętnie, ponieważ prezentował poglądy niezgodne z dzisiejszymi „standardami” i walczył z sukcesem o palmę pierwszeństwa z innym potentatem prasowym z początku XX wieku Josephem Pulitzerem, ulubieńcem współczesnych mediów.
Hearst nazwał swoją posiadłość po hiszpańsku La Cuesta Encantada, co oznacza zaczarowany stok. Odkąd przebiegająca wybrzeżem Pacyfiku autostrada nr 1 przestała być głównym szlakiem komunikacyjnym łączącym San Francisco z Los Angeles, posiadłość znalazła się nieco na uboczu tras turystycznych. Mimo tego zamek odwiedzają rocznie setki tysięcy turystów, którzy nie tylko chcą podziwiać piękno, zobaczyć bogactwo, o którym prawie każdy marzy, ale też przenieść się na chwilę w świat niedostępny zwykłym śmiertelnikom. Wiele czytałem o zamku i jego właścicielu, ale to, co zobaczyłem na własne oczy, przeszło wszelkie moje wyobrażenia.
Zamek z panoramą na Pacyfik
Aby dostać się do Hearst Castle z zachodu, trzeba pokonać pasmo górskie Świętej Łucji. Końcowa cześć drogi nr 46 zmierzającej do wybrzeża Pacyfiku przebiega przez niesamowite krajobrazy. Góry, przestrzeń, morza wyschniętej złotej trawy i gdzieniegdzie dostojne zimozielone dęby. To wszystko w oprawie błękitnego nieba, które zapowiada bezkres przestrzeni znajdującego się nieco dalej Pacyfiku. Niecodzienny zestaw kolorystyczny daje przyjemne wrażenia. W wielu miejscach z przydrożnych parkingów można podziwiać widoki. My jednak zatrzymujemy się tylko raz, bo spieszno nam do legendarnego pałacu.
Z drogi 46 zjeżdżamy na północ na autostradę nr 1. Z lewej strony wyłania się Pacyfik, który jest zgodnie z nazwą wyjątkowo spokojny. Tylko przy samym brzegu podnoszą się leniwie małe fale. Odpierają je wulkaniczne postrzępione skały charakterystyczne dla tej części wybrzeża Kalifornii. Po pokonaniu około 10 mil zjeżdżamy na obszerny parking, przy którym znajduje się Centrum Turystyczne. Oferuje ono typowe dla takich miejsc serwisy. Stąd wahadłowy autobus zabierze nas na wzgórze. Z dołu już widać charakterystyczne dwie wieże La Cuesta Encantada. Dawniej w miejscu, gdzie dziś jest Centrum Turystyczne, Hearst miał prywatne lotnisko z pasem startowym, na którym lądowały samoloty możnych tamtego świata, licznie odwiedzających to miejsce. Pocztą lotniczą magnat medialny dostawał na bieżąco informacje i mógł zarządzać sprawnie swoim imperium prasowym. Na terenie posiadłości nadal jest lotnisko, ale zostało przeniesione nieco na ubocze.
Ród Hearstów
Historia Hearst Castle zaczyna się w 1865 roku. George Hearst, ojciec Williama, kupił wówczas 40 tys. akrów ziemi w okolicach San Simeon w Kalifornii. W tamtych czasach ludzie majętni podkreślali swój status posiadaniem rancza. Protoplasta rodu wcześniej żył na wschodnim wybrzeżu i tam w 1838 roku ukończył Franklin County Mining School. W 1850 roku podobnie jak dziesiątki tysięcy Amerykanów wyruszył ze wschodniego wybrzeża na podbój Kalifornii. Założył tam przedsiębiorstwo górnicze, które w ciągu kolejnych lat stało się największą prywatną firmą tej branży. Wydobywał głównie srebro. Szybko stał się jednym z najbogatszych ludzi na zachodnim wybrzeżu. Postanowił spróbować sił także w polityce. W 1882 roku z ramienia demokratów bezskutecznie kandydował na gubernatora Kalifornii. W pięć lat później został jednak senatorem i zasiadał w Kongresie aż do śmierci w 1891 roku. Jedynym jego potomkiem był William Randolph, który po śmierci matki w 1919 roku podczas epidemii słynnej grypy hiszpanki (pochłonęła na całym świecie 20 milionów ofiar) odziedziczył tysiące akrów wokół San Simeon.
Wsiadamy do autobusu, który zawiezie nas na szczyt zaczarowanego stoku. Piętnastominutowa jazda wijącą się serpentyną pozwala ocenić ogrom posiadłości. Rancho nie jest tylko atrakcją turystyczną, nadal bowiem funkcjonuje farma. Widzimy wiele budynków gospodarczych, a na zboczach pasą się dziesiątki zwierząt hodowlanych. To głównie czarne krowy ze szkockiej rasy mięsnej angus. Tu i ówdzie dostrzegamy zebry – pozostałość po prywatnym zoo, które już nie istnieje.
Początkowo Hearst sporadycznie odwiedzał to miejsce z rodziną i przyjaciółmi, nazywając je stosownie do funkcji Camp Hill. Dom, w którym mieszkała jego zmarła matka, całkowicie wystarczał na weekendowe czy wakacyjne wyjazdy. Hearst nie byłby jednak sobą, gdyby nie podniósł poprzeczki. Choć miał wtedy już 56 lat, postanowił zbudować zamek! Pod koniec 1919 roku zwrócił się do słynnej architekt z San Francisco Julii Morgan: Miss Morgan, jesteśmy zmęczeni biwakowaniem na świeżym powietrzu. Na ranczo w San Simeon chciałbym coś zbudować. Julia Morgan była jedną z nielicznych kobiet, które w XIX wieku ukończyły prestiżowe szkoły architektoniczne, w tym jedną w Paryżu. Kiedy otworzyła własny biznes w San Francisco, szybko zdobyła znacząca pozycję – jej projekty cieszyły się ogromnym wzięciem wśród właścicieli rezydencji.
Podczas trwającej 28 lat budowy zamku Morgan decydowała prawie o każdym jej aspekcie. Dotyczyło to nie tylko wszelkich zakupów, od kamiennych rzeźb przez mech islandzki aż po zwierzęta do największego na świecie prywatnego zoo. Osobiście zaprojektowała w najdrobniejszych szczegółach większość obiektów. Nadzorowała zagospodarowanie gruntów, budowę basenów, schronisk dla zwierząt i budynków dla służby. Konikiem zarówno Hearsta, jak i Morgan było zintegrowanie zamku i jego życia z otoczeniem. Było to echo modnej wówczas architektury organicznej lansowanej przez Franka Lloyda Wrighta. Morgan pracowała również nad projektami Hearsta w innych stanach.
Zwiedzanie pałacu podzielone jest na dwie części. Pierwsza odbywa się z przewodnikiem, bo tylko w jego towarzystwie można zwiedzać wnętrza. Za to ogrody i całe otoczenie każdy może podziwiać samodzielnie i do woli, byle nie przegapić ostatniego kursu autobusu zjeżdżającego do Centrum Turystycznego.
"Jesteśmy zmęczeni biwakowaniem na świeżym powietrzu. Na ranczo w San Simeon chciałbym coś zbudować. "
William Randolph Hearst
Magnat prasowy
William Randolph Hearst urodził się w 1863 w San Francisco (zmarł w 1951 w Beverly Hills). W 1881 ukończył szkołę średnią w stanie New Hampshire, a następnie dostał się na Harvard College, z którego został wyrzucony w 1885 roku. W 1887, gdy miał zaledwie 24 lata, otrzymał od ojca gazetę „San Francisco Examiner”. William dokonał jej całkowitej reorganizacji i nadał charakter reportażowy. Jako właściciel nie ograniczał się tylko do zarządzania, ale publikował ostre wstępniaki. Krytykował wszystko, co drażniło przeciętnych ludzi, i dlatego przylgnęło doń miano populisty. Nie oszczędzał władz i wielkich kompanii (nawet tych, w których jego rodzina miała udziały). Słynne były relacje jego reporterów z wojny amerykańsko-hiszpańskiej. Niektórzy mu zarzucali, że ją nawet… wywołał. W ciągu kilku lat „San Francisco Examiner” został najlepiej sprzedającym się dziennikiem w mieście. Ten sukces stał się impulsem do błyskawicznej ekspansji medialnej Hearsta. W szybkim tempie powiększał swoje portfolio. W szczytowym okresie omnipotencji wydawał 20 gazet codziennych, 13 magazynów, miał dwie wytwórnie filmowe i osiem rozgłośni radiowych. Do tego dochodziły liczne posiadłości ziemskie i inne inwestycje w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Meksyku. Był namiętnym kolekcjonerem sztuki. Skupował przez swoich agentów zabytki z całego świata.
Dominacja na rynku mediów miała być wstępem do wielkiej kariery politycznej Hearsta. Jednak podobnie jak ojciec nie odniósł sukcesów na tym polu. Szczytowym jego osiągnięciem było uzyskanie w 1903 roku członkostwa w Izbie Reprezentantów z ramienia Partii Demokratycznej. W 1905 roku kandydował na burmistrza Nowego Jorku, ale minimalnie przegrał. Dwa lata później startował w wyborach na gubernatora stanu Nowy Jork i ponownie nie został burmistrzem Nowego Jorku. Mimo porażek politycy, łącznie z prezydentem, musieli się z nim liczyć. Miał bowiem ogromny wpływ na opinię publiczną. Próbowano go zniszczyć na różne sposoby. Najmocniejszy cios zadał mu reżyser Orson Welles, który nakręcił słynny film Obywatel Kane bedący de facto paszkwilem na tego magnata prasowego i jego oskarżeniem .
W zabytkowym kinie wewnątrz Hearst Castle oglądamy krótki archiwalny film z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Hearst ubrany w elegancki garnitur, w kapeluszu i z laską prezentuje się jako człowiek powściągliwy i majestatyczny. Otacza go wianuszek kobiet z piękna aktorką i partnerką życiową Marion Davis na czele. Widać znajome twarze nie tylko ze świata filmowego. Lista gości, którzy odwiedzali pałac, obejmowała setki znanych nazwisk, od polityków do aktorów. Bywali u Hearsta m.in. Winston Churchill, Howard Hughes, Charles Lindbergh, George Bernard Shaw, Charlie Chaplin, Gary Cooper, Clark Gable, Greta Garbo, Harold Lloyd, Harpo Marx, Mary Pickford.
Towarzystwo rozbawione, radosne, zasobne pozuje do kamery. Hearst niezbyt do nich pasuje; jest znacznie starszy, otyły i ubrany bardziej oficjalnie. Widać jednak, że ma pozycję lidera, traktują go z respektem, a nawet z pewną bojaźnią. Hearst rzeczywiście mógł wiele, bardzo wiele. Był to jeden z nielicznych ludzi w historii, którzy osiągali w życiu wszystko, o czym zamarzyli, nawet bajecznie piękny zamek na zaczarowanych wzgórzach.