Szukaj
Close this search box.

Alaska – Denali National Park

W krainie wiecznej zmarzliny

W Denali National Park wystarczy nieco oddalić się od jedynej szutrowej, zamarzniętej drogi, albo poczekać aż odjedzie z przystanku autobus aby “usłyszeć” ciszę, poczuć zapach tundry i doświadczyć samotności bezkresnych przestrzeni. Monumentalny charakter krajobrazu przytłacza swoim rozmiarem. Przyjezdni często zapominają gdzie są, że tu nie ma miejsca na błędy i improwizację. Przyroda Alaski zasługuje na respekt, wymaga tego i karze tych, którzy przekroczą niewidzialna granicę między rozsądkiem a lekkomyślnością.

Table of Contents

Z Anchorage do Denali National Park, największego parku przyrody na Alasce i w całych Stanach Zjednoczonych można się dostać samolotem, luksusowym pociągiem, autobusem lub na własna rękę. Nasza grupka jedzie minivanem. Ponad czterogodzinna podróż to niepowtarzalna okazja do posmakowania krajobrazów, których nie da się zrozumieć czytając najmądrzejsze przewodniki czy oglądając nawet najpiękniejsze zdjęcia w albumach.

Sekwoje dzieje pancernego drzewa

Reedwoods – tak brzmi po angielsku potoczna nazwa lasu sekwoi zimozielonych. Są jakby nie z tego świata. Niczym relikty nieznanej przeszłości opisywanej w legendach i baśniach. W tym miejscu najbardziej odporni na piękno i emocje ludzie milkną. Ze zdziwieniem, ale też z pokorą oddają cześć naturze. Majestat i potęga bijące od kolosów pozostawiają niezatarte wrażenie. Wokół panuje cisza niczym w pustej katedrze. Być może olbrzymy z grubą gąbczastą brązową korą skutecznie pochłaniają wszystkie szmery wiatrów oraz szepty onieśmielonych ludzi. Ślady gigantów odkrywają geolodzy w warstwach sprasowanej przez milionami lat ziemi.

 Sekwoje wiecznozielone przetrwały epoki zlodowaceń, ociepleń, przekształcenia skorupy ziemskiej i wszelkie inne kataklizmy. Redwoods w Muir Wood są stosunkowo młode, bo liczą sobie tylko 700–1000 lat. W innych miejscach Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych oraz na nieckowatych terenach Sierra Nevada wiek niektórych okazów szacuje się na dwa, a nawet trzy tysiące lat.

Mekka turystyczna

Z Anchorage do Denali National Park, największego parku przyrody na Alasce i w całych Stanach Zjednoczonych można się dostać samolotem, luksusowym pociągiem, autobusem lub na własna rękę. Nasza grupka jedzie minivanem. Ponad czterogodzinna podróż to niepowtarzalna okazja do posmakowania krajobrazów, których nie da się zrozumieć czytając najmądrzejsze przewodniki czy oglądając nawet najpiękniejsze zdjęcia w albumach.

Alaska jest mistycznym celem wszystkich rasowych podróżników. To prawdziwa “ziemia obiecana” ludzi przytłoczonych zgiełkiem wielkich aglomeracji, samotników, poszukujących w naturze wytchnienia i odniesienia do swojego codziennego życia.

W oknie samochodu jak przyspieszonym filmie przesuwają się obrazy Alaski, dominuje roślinność charakterystyczna dla tundry. Większość środkowej Alaski to wieczna zmarzlina, która jedynie w lecie rozmarza na paręnaście centymetrów. Jedynie wtedy flora ma szansę na wegetację. Dojeżdżamy do punktu z którego można zobaczyć największy szczyt Ameryki Północnej – Denali (dawniej McKinley) – 6194 metry n.p.m. Trzeba mieć jednak trochę szczęścia, bo potężną górę widać tylko przy dobrej pogodzie, a ta zdarza się w tej części Alaski rzadko. Niestety nie udało się, McKinley jest tego dnia przesłonięty chmurami.

Przejazd przez Denali

Jedziemy dalej. Następnym celem jest Denali National Park. Visitor Center znajduje się nieopodal drogi numer 4 prowadzącej z Anchorage do Fairbanks. Stąd w głąb parku regularnie kursują małe autobusy, które jako jedyne pojazdy mogą wjeżdżać na teren chroniony. Co kilka minut wyrusza kolejny więc nie ma problemu. Kupujemy bilety i ruszamy.
Ośmiogodzinna podróż, podczas której pokonamy 147 km pokaże tylko mały fragment utworzonego w 1917 roku Denali National Park. Jego obszar jest ogromny i liczy ponad 24 tys. hektarów tj. tyle ile mniej więcej ile województwo mazowieckie w Polsce. W autobusiku jest prawie komplet, kilkudziesięciu pasażerów. Kierowca-przewodnik opowiada o parku i jednocześnie przestrzega, aby trzymać w pogotowiu aparaty, gdyż w każdej chwili może się pojawić jakaś fotograficzna “atrakcja”.

– Moose, Moose! – jak na zawołanie rozlega się z tyłu autobusu wrzask podnieconej kobiety. Rzeczywiście za autobusem przebiega ogromny łoś. Wątpię czy komuś się udało zrobić jakieś zdjęcie. Kolos przemknął jak błyskawica.

Przyroda; fauna i flora

W Denali National Park, przy odrobinę szczęścia, można zobaczyć i sfotografować wielką piątkę zwierząt: przede wszystkim caribou – czyli renifera, który zwykle porusza się w stadach, dall sheep – specyficzny rodzaj muflona zamieszkujący północna część Ameryki, łosia, grizzly bear – niedźwiedzia brunatnego i wreszcie najrzadziej spotykanego wilka, których w parku doliczono się zaledwie około setki. Z tej piątki, poza wilkami, udaje nam się sfotografować wszystkie. Generalnie zwierzęta są rzadkością w tym pustym przejmującym krajobrazie. Miejscowa flora jest uboga i tylko najbardziej wytrwałe żyjątka są tu w stanie przetrwać. Wszystko jest karłowate, pomniejszone jak choćby znane nam olchy, wierzby czy brzozy. Dominuje świerk czarny, który wygląda jak obgryzione, niewyrośnięte drzewo.
Autobusy parkowe mają liczne przystanki. Można z nich wysiadać udać się na przechadzkę i łapać następny. Korzystam z okazji. Już kilkaset metrów za z boku drogi dopada przejmująca cisza przyrody. Akurat siąpi deszcz i to jest w zasadzie jedyny słyszalny dźwięk. Tu czuje się właśnie potęgę i majestat przyrody. Człowiek zdaje się być tutaj małym nieistotnym punkcikiem.
Gdzieś bardzo daleko na stoku widać na zielonym tle dwa brunatne kropki. To właśnie grizzly. Są one roślinożerne. Wyjadają spod mchu oraz z krzaków owoce, jagody, jakieś drobne żyjątka czy korzenie. W centrum turystycznym i na każdym przystanku są ostrzeżenia przed zbliżaniem się do zwierząt, a szczególnie niedźwiedzi i łosi. Grizzly unikają jak mogą ludzi, ale szczególnie samice z małymi, kiedy czują się zagrożone, nie wahają się atakować i na Alasce rokrocznie zdarzają się śmiertelne przypadki. Niedługo po moim pobycie w Denali National Park właśnie przy wspomnianej trasie, młody, samotny turysta z plecakiem został zabity przez niedźwiedzia. Znane są jego ostatnie minuty życia ponieważ prawdopodobnie nie zdając sobie sprawy z zagrożenia tuż przed śmiercią fotografował z niewielkiej odległości zbliżającego się czworonoga.
Oprócz zwierząt dużym zagrożeniem dla tych co się wybierają na tracking jest szybko zmieniająca się pogoda oraz możliwość zagubienia szczególnie jeśli ktoś zapuści się daleko od miejsc, po których przemieszczają się turyści i strażnicy.

MOnumentalne krajobrazy

Większość górzystego terenu Denali National Park nawet w lato jest pokryta grubą warstwą śniegu i lodu. To w sąsiedztwie soczystej zieleni tundry tworzy niezapomniany kontrast. Przejechaliśmy połowę 147 kilometrowej drogi. Miejscami wije się ona przy zapierających dech urwiskach, kanionach i przepaściach. Dotarliśmy do Kanatishna, który jest ostatnim dostępnym ośrodkiem turystycznym w parku. Kiedyś wydobywano tutaj złoto, teraz kopalnie są już nieczynne, a o wiele większe dochody zapewniają podróżni. Oblicza się, ze Denali National Park odwiedza rocznie około pół miliona osób!
  Czas wracać. W powrotnej drodze autobus zatrzymuje się tylko sporadycznie. Panuje szarówka, choć akurat w sierpniu pod tą szerokością geograficzna noc trwa zaledwie kilka godzin. Pogoda jest przygnębiająca, pada drobny deszcz, w autobusie zapada cisza. Refleksje? Zmęczenie? Moc wrażeń? Pewno wszystko na raz!  Czy najwspanialsze w parku jest to, że tak mało w nim człowieka i jego ingerencji? A może to, że wyjeżdżając na ten teren myśli człowieka zajęte są codziennymi małymi problemami,  a przy wyjeździe dotyczą one spraw zasadniczych, istotnych, czasem ostatecznych?
  – Caribous! – ktoś zauważa w autobusie.  Wzdłuż przepływającej obok rzeki widać kilkanaście reniferów z olbrzymimi porożami. Tym razem mało osób sięga po aparaty , ludzie w skupieniu obserwują zwierzęta, które wiedzione instynktem skądś przyszły i dokądś zmierzają. Nas tu też coś ściągnęło, a za chwilę rozjedziemy się po świecie zabierając ze sobą kawałek prawdy o gotyckiej, monumentalnej naturze tego bajecznego fragmentu naszego globu.

GALERIA ZDJĘĆ

Scroll to Top